wtorek, 28 stycznia 2014

Ozdobne łupy zimową porą


Dzisiaj krótko i na temat. Taka zima za oknem, że najchętniej zostałabym cały dzień w łóżku pod ciepłą kołdrą i z kubkiem waniliowej kawy w ręce, ale nie. Na pocieszenie wybrałam się na zakupy i upolowałam kilka biżuteryjnych cudów, które, mam nadzieję, długo mi posłużą. Coś dla ucha, coś dla nadgarstka i coś dla palców. Zimowe rozpieszczanie czas zacząć.

  • Etniczne różowo-biało-czarne kolczyki z nici
  • Zestaw kremowo-brązowych bransoletek (całe 6 sztuk)
  • Perłowe, długie kolczyki 
  • Pistacjowy pierścień





























Lubicie poprawiać sobie humor w taki sposób?


wtorek, 21 stycznia 2014

Złota Wanilia w wydaniu Yves Rocher







Będąc wielką fanką kosmetyków Yves Rocher, nie mogłam oprzeć się przyjemności podzielenia się z Wami moim ostatnim nabytkiem. Otrzymałam go od mojej kochanej mamy jako prezent gwiazdkowy i w dużej mierze okazał się niezwykle trafionym, słodko pachnącym upominkiem. Oprócz mojej nieskrywanej fascynacji naturalnymi produktami pielęgnującymi tej francuskiej marki, jestem również oczarowana zapachami, których od Yves Rocher mam całkiem sporą kolekcję. Wybitnym dla mnie zapachem jest wanilia, o której troszkę dzisiaj popiszę, ponieważ właśnie waniliowy zestaw z edycji limitowanej Les Plaisirs Nature dostałam pod choinkę.




Żel pod prysznic Vanille CollectOR (400 ml) zawiera złote drobinki, które po kąpieli pozostają na skórze i ślicznie ją rozświetlają. Konsystencja żelu jest lekka, bardzo kremowa. Wszystkie składniki są pochodzenia naturalnego, w tym: wyciąg z wanilii bourbon, woda z hamamelisu, gliceryna oraz baza myjąca. Produkt bez parabenów. Większość żeli Yves Rocher, które miałam okazję wypróbować podbiła moje serce swoim aromatem - są tak soczyste, że aż do schrupania! Tak było i tym razem. Balsamiczny zapach żelu kojarzy mi się z wysokiej marki waniliowym likierem z nutą lukrecji w tle. Likierem, którego waniliowe strąki długo wygrzewały się w upalnym słońcu. Jedyną wadą jaką dostrzegam jest opakowanie - szyjka butelki jest dość szeroka, co często może wydawać się uciążliwe przy codziennym korzystaniu i zmniejszać wydajność żelu. Jednak istnieje opcja dokupienia dozownika, który rozwiąże problem, a kosztuje dosłownie grosze i na dodatek jest wielokrotnego użytku, więc gdy jeden żel/balsam/mydło w płynie Nam się skończy, można taki dozownik użyć z nowym produktem.






I wspomniany dozownik: 




Mleczko do ciała Vanille CollectOR (400 ml) również posiada kremową konsystencję. Pozostawia skórę nawilżoną oraz delikatnie pachnącą, a złote perełki pięknie migocą na jej powierzchni. Mleczko posiada zapach identyczny jak żel - wanilia dominuje :-) 




Niestety, znów podobna sytuacja z dozownikiem, a raczej jego brakiem - gruba szyjka utrudnia stosowanie. Mimo świetnego nawilżenia, jakie mleczko naprawdę zapewnia, muszę poskarżyć się także na wydajność, mleczko migiem znika z butelki, ale być może to kwestia indywidualna, bo zazwyczaj stosuję duże ilości tego typu 'nawilżaczy'. Mi wystarcza na ok. 1 miesiąc.




I na koniec, woda toaletowa Vanille CollectOR, wersja mini - 20 ml. Bardziej szczegółowego zdjęcia niestety nie zamieszczę, bo skończyła się zanim zdążyłam się nią w pełni nacieszyć - tak namiętnie się nią skrapiałam. Z pierwszym psiknięciem życie od razu wydało się piękniejsze, a i znajome od razu 'wywąchały' cukrową woń, pochwaliły ją i troszkę pozazdrościły. Zresztą, wanilia to jedna z tych roślin, z którą podpisałam odwieczny pakt - nigdy mi się nie znudzi. Celny strzał - szkoda, że tak niewielki.






Jak już zauważyłyście wielokrotnie na zdjęciach pojawia się także mała, waniliowa świeczka, którą dostałam w komplecie z żelem, mleczkiem oraz wodą toaletową. Uzupełnia wszystko i umila mi zimowe wieczory - od czasu do czasu skuszę się, żeby ją zapalić i pocieszyć się waniliowym powietrzem, które leniwie wypełnia zakamarki pokoju.








niedziela, 19 stycznia 2014

Zimowa pielęgnacja dłoni z Cztery Pory Roku






Na sam początek podzielę się z Wami moim mikołajkowym prezentem. Owszem, wiem, że gość z Laponii już dawno zwiedził wszystkie kominy, ale to, co mi podarował ciągle ma się wyjątkowo dobrze. Bardzo późnym wieczorem, 6 grudnia 2013 (świętej pamięci) roku z małej, ozdobnej torebeczki wyłonił się uroczy, rozgrzewający, zimowy zestaw od Czterech Pór Roku: krem do rąk i peeling... także do rąk! Piszę z wykrzyknikiem, ponieważ wielkie było moje zdziwienie, gdy stanęłam oko w oko z tą kosmetyczną ciekawostką. Jak Boga kocham, o peelingu do rąk nigdy nie słyszałam.





Na pierwszy rzut poszedł właśnie tajemniczy peeling i  nietrudno się domyślić - od razu mnie uwiódł. Piękne, okrągłe, poręczne opakowanie w kolorach istnie mroźnych, ale z jakże rozgrzewającą zawartością. Producent informuje, że peeling posiada drobinki soli morskiej, które delikatnie złuszczają i wygładzają naskórek; ekstrakt z papryczki Cayenne, która daje przyjemne uczucie ciepła; olej sezamowy i sojowy oraz masło Shea o działaniu intensywnie nawilżającym, odżywczym i regenerującym. Taka mieszanka składników naprawdę pobudza zmysły, zwłaszcza ten węchu, bo wierzcie mi, że zapach jest intensywnie przyjemny. Można go porównać do limonki przesiąkniętej ostrym chilli. Jest w nim pewna słodycz, której prędzej czy później chyba każdy ulegnie. Nie ukrywam, że mi osobiście szybko przypadł do gustu. Peeling rzeczywiście bardzo dokładnie złuszcza naskórek i pozostawia na dłoniach tłusty film, dzięki czemu otrzymujemy efekt 2 w 1: złuszczenie + nawilżenie. Mimo 50 ml jest wydajny i bez wątpienia, rozgrzewa. Produkt nie zawiera parabenów.









Zimowy krem do rąk, który również skrył się w zestawie posiada 10 % naturalnych olejków o właściwościach natłuszczających, regenerujących i pielęgnujących oraz 4 % ekstraktów z bawełny Norweskiej i imbiru o działaniu ochronnym, łagodzącym i rozgrzewającym. Zapach ma nieco mniej intensywny od peelingu, ale mimo tego, wciąż wyczuwalny jest imbir - przynajmniej tak twierdzą moje receptory węchowe. Bardzo szybko się wchłania, ręce nie są przesadnie tłuste, co jest dla mnie dużym plusem. Zazwyczaj odpychają mnie kremy, które tworzą bardzo śliską warstwę. Czuję się wtedy niekomfortowo, a krem odchodzi do mojego kosmetycznego lamusa. Ten jednak sprostał moim wymaganiom i służy mi wytrwale. Producent zaznacza, że formuła ochronna wynosi, aż 24 h - tego nie potwierdzę, bo jakoś nie zwracałam do tej pory na to szczególnej uwagi, tym bardziej, że dłonie kremem smaruję, bez względu na wszystko kilka razy w ciągu dnia. Opakowanie, zresztą łudząco podobne do peelingowego mieści 75 ml produktu. Cena za zestaw jest zdecydowanie przystępna, a on sam na pewno nie zawiedzie. Produkt także wolny od parabenów. Co Wy sądzicie o takiej pielęgnacji dłoni?